Translate

sobota, 14 grudnia 2019

Życie jak w Madrycie

Podróż samolotem z Berlina do Madrytu trwa nieco ponad 3 godziny. Podczas niej jak zwykle próbuję uchwycić w obiektywie coś ciekawego. Dziś miałem okazję lecieć nad własnym domem.


 Gdzieś nad Niemcami przecinamy kurs Airbusa 320 szwajcarskich linii lecącego do Zurychu. Na zrobienie tego zdjęcia miałem dosłownie sekundę.


Dlaczego Airbus a nie Boeing? Dlatego, bo ten pierwszy ma charakterystyczne, widoczne tu zakończenia skrzydeł. Czemu 320 a nie 319? Bo ten drugi ma mniejszą liczbę okien ... Można by tak wymieniać długo. Są oczywiście odstępstwa od tych cech, ale nie teraz miejsce na ich opis. Oto rzeka Adour kończąca swój około 324 km bieg w Oceanie Atlantyckim w pobliżu francuskiego miasta Bajonna. 


Miało być o Madrycie a ja tu zdjęcia lotnicze zapodaję ...
Stolica Hiszpanii przywitała nas piękną pogodą. Na lotnisku próbujemy ogarnąć sytuację związaną z zakupem biletów na metro.


Nie jest to łatwe, bo nie każdy zna tu angielski a my po hiszpańsku też nie za bardzo. W końcu z czyjąś pomocą kupujemy karnety na dwa dni nieograniczonych jazd po mieście. 


W Madrycie jest kilkanaście linii metra oznaczonych liczbami i dodatkowo każda innym kolorem. Metro jest czyste i punktualne. Dostępne są darmowe mapki. W poszukiwaniu wcześniej zabukowanego apartamentu pomaga nam nawigacja w telefonie. Tak więc bez jakichkolwiek przygód zawędrowaliśmy na Calle de los Mancelos. Tu mamy zakwaterowanie na kilka dni. Jesteśmy w samym centrum miasta. 


Zostawiamy w całkiem przytulnym mieszkaniu rzeczy, bierzemy tylko plecaki i wybieramy się na miasto. 
Witaj Madrycie! 
Od razu jedna charakterystyczna rzecz rzuca się w oczy - Miasto tętni życiem. Dziewczyny - Żabka i Lucy mają dość sprecyzowany plan zwiedzania, więc ja skupiam się przede wszystkim na oglądaniu, robieniu zdjęć i właściwie to ciągnę się za nimi. Wędrówkę zaczynamy od Plaza Mayor czyli jednego z największych placów w mieście. Mamy szczęście, akurat spotykamy nieco podpasionego Supermana. Trzeba przyznać, że znakomicie pasuje do otoczenia.


  O tym miejscu można sporo napisać. Tu odbywały się w średniowieczu procesy inkwizycyjne, koronacje i wszelkie inne uroczystości. Był tu także targ, a obecnie plac jest jedną z atrakcji turystycznych.


Dziś niedziela, więc mamy spęd wszelkiej maści kolekcjonerów, kupujących i sprzedających.


Tu także znajduje się pomnik Filipa III.  




Madryt jest jednym z największych miast w Europie.  Pod względem ilości mieszkańców to trzecie a niedługo zapewne drugie miasto w Unii, bo tylko Londyn i Berlin ma ich więcej. Na bardzo pobieżne poznanie miasta dwa, trzy dni podobno wystarczą, chociaż odniosłem wrażenie, że mógłbym tu i miesiąc być.    
 

Położony jest w centrum Półwyspu Iberyjskiego. Dokładny środek półwyspu znajduje się na obrzeżach miasta w Cerro de los Angeles. Oto katedra Matki Bożej Almudena od strony . Jej budowę zaplanowano w XVI wieku, ale zaczęto dopiero w XIX i ukończono w 1993. Tego samego roku została poświęcona przez Jana Pawła II.


Tutaj katedra od strony Plaza de la Almeria.


Oto fragment pałacu królewskiego. To bardzo okazała budowla. Wspomnę o niej jeszcze ...

 
Takich kamienic w mieście jest wiele.


Plac Hiszpański, na rumakach Don Kichot i Sancho Pansa - postacie znane z najsławniejszej powieści Miguela de Cervantesa - Don Kichot. To jego pomnik jest tłem dla wspomnianych bohaterów. Co ciekawe, Cervantes tak się "załatwił", że nie miał prawie żadnych finansowych korzyści z wydań pierwszych części powieści. Po prostu odsprzedał prawa autorskie, zanim powieść zdążyła być sławna. 


Warto też wspomnieć, że Don Kichot został wskazany przez Norweski Klub Książki jako najlepsze istniejące dzieło literackie. Chyba zacznę czytać ... 


Parque de la Montaña i egipski klimat w Madrycie - świątynia Debod (Templo de Debod). Skąd się ona tu wzięła? Skradziona, kupiona, znaleziona? Nic z tych rzeczy. Świątynia została podarowana w 1968 roku przez egipski rząd za pomoc Hiszpanii w zachowaniu starożytnej architektury egipskiej. Uważa się, że jest to najstarszy budynek w mieście.


Puerta del Sol (Brama Słońca) i jeden z symboli miasta: Niedźwiedź wspinający się na truskawkowe (niektórzy mówią, że poziomkowe) drzewo. To pamiątka z czasów, kiedy jeszcze w tych okolicach żyły te zwierzęta. Obecnie niedźwiedzie w naturze występują w Hiszpanii tylko na północy. Drzewo truskawkowe rzeczywiście istnieje i podobno ma pyszne owoce. Czy to prawda, nie wiem, ale jak ktoś spróbuje, niech napisze. Pomnik, choć nie wygląda, waży 20 ton. 


To bardzo znane miejsce w Madrycie. Niedaleko stąd znajduje się tzw. punkt zero.  Od niego liczy się odległości do innych miast. Wracając do niedźwiadka, jest on w herbie miasta i pojawia się wszędzie. Tutaj na włazie do studzienki kanalizacyjnej.


 Siedem gwiazdek wokół nawiązują do liczby gwiazd w układzie małego wozu konstelacji małej niedźwiedzicy. 
Budynek el Centro centro. Odbywa się tam wiele wystaw i ekspozycji. Warto do niego zajrzeć i wejść na górę. Widoki niezapomniane.


Metropolis - jedna z najbardziej charakterystycznych budowli w Madrycie. Jest także jedną z najlepiej oświetlonych. Tak pięknej zabudowy nie powstydziłoby się żadne miasto.


Obok wpadam do sklepu z pamiątkami, Trzeba przecież coś przywieźć, podarować ...


 W Madrycie często widać akcenty w formie wieców, flag i wszelkich innych symboli, nawiązujące do jedności Hiszpanii. Zupełnie inną sytuację można zobaczyć w Barcelonie, gdzie na każdym kroku widuje się symbole niepodległościowe Katalonii. 


Pałac Kryształowy (Palacio de Cristal) w el Retiro Parku. 


Obok jest staw w którym występują czarne łabędzie. Ptaki te pochodzą z Australii, ale w niektórych krajach zdążyły się zadomowić. W Polsce do tej pory widziano podobno tylko jedną gniazdującą parę.


W ogóle to ptaki, jakie widziałem w Madrycie mogłyby być oddzielnym tematem. Gdzie został sfotografowany ten dzięcioł zielony? Właśnie w Madrycie, 10 metrów od pomnika Cervantesa.

 
W parku jak to w parku, można spotkać różnych ludzi. 


Za czym ta kolejka, za czym?




Do muzeum Prado. Dodam, że po prawej stronie było tyle samo ludzi, co na zdjęciu a po lewej za zakrętem drugie tyle. Dzisiaj jest niedziela, więc po 17 można wejść do muzeum za darmo. Jak widać, ludzie chętnie z tej okazji korzystają i ustawiają się w kilometrowej kolejce. Korzystamy i my. Na obejrzenie dzieł sztuki mamy niestety tylko dwie godziny, dlatego warto zabrać wewnątrz muzeum ulotkę i zdecydować się, co chcemy obejrzeć. Wszystkiego w tak krótkim czasie zobaczyć się nie da. Zawsze to jednak lepiej niż nic. Gdy stanąłem w ogonku, przeraziłem się. Przecież my tam do jutra nie wejdziemy, pomyślałem. Jednak nic bardziej mylnego, kolejka z iście prawie sprinterską szybkością posuwała się do przodu i nie minęło 15 minut a byliśmy w środku muzeum.




O tym miejscu można by również pisać i pisać. Ja zaznaczę krótko, kto chociaż trochę interesuje się malarstwem i jest w Madrycie, do Prado zajrzeć powinien. To jedno z najbogatszych zbiorów światowego malarstwa. Są tu dzieła takich mistrzów jak: Bosch, Goya, El Greco, Tycjan, Van Dyck, Rembrandt i innych.
Zdjęć obrazów robić nie wolno. Zanim się o tym dowiedziałem, zdążyłem pstryknąć kilka i już na samym początku zostałem czarną owcą wśród ciekawych sztuki. Do końca zwiedzania czułem oddech ochroniarskiej świty, która miała mnie szczególnie na oku. Jako, że ochrona składała się głównie z pań, nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle kobiet się mną interesowało.
O tym co jest do zobaczenia w Prado można bez końca. Wspomnę tylko o jednym obrazie. To Ogród ziemskich rozkoszy Hieronima Boscha




Dzieło można sobie dokładniej obejrzeć w linkach powyżej. Składa się jak widać z trzech części. W Wikipedii jest możliwość ściągnięcia go z niesamowitymi detalami, (jedno zdjęcie 222Mb!) do czego zachęcam, bo sprawa jest tego warta. Obraz namalowany na drewnie, lewe skrzydło przedstawia raj ziemski i moment stworzenia Ewy przez Boga, środkowa, główna część to ogród ziemskich rozkoszy oraz upadek ludzkości a po prawej piekło, tzw piekło muzykantów. W tej ostatniej zwróćmy uwagę na ten fragment. 


Konkretniej na ten. 


Widzimy pośladki człowieka leżącego pod sporą lutnią na których są nuty. Obraz został namalowany ponad 500 lat temu a dopiero niedawno znalazł się ktoś, kto z tych nut zagrał. Gdy spojrzymy na obraz, to w całym ogromie detali dzieła, ten fragmencik to jak kropelka w morzu. Aż trudno uwierzyć, że nikogo wcześniej nie zainteresowało, jakaż to muzyka została zapisana na czyjejś pupie. Pewna studentka z Oklahomy - Amelia zrobiła to. To link do jej bloga z tą muzyką. Wystarczy kliknąć i posłuchać. Tutaj można ten utwór odtworzyć w wersji chóralnej. Nawet są słowa. Jak dla mnie to coś niesamowitego.
Trudno nazwać to hitem, ale to przecież początek XVI wieku! Muzyka faktycznie może kojarzyć się z piekłem ... Zresztą z takiej części obrazu te nuty pochodzą i nawiązują do niego słowa dodane przez współczesnego człowieka. Sam fakt jednak, że czekały ponad 500 lat na ich "odkodowanie" jest samo w sobie niezwykłe. Ciekawe, czemu Bosch akurat ten utwór tu przedstawił. Co to w ogóle za muzyka? Będąc w Prado i oglądając obraz warto sobie tą informację przypomnieć.
W Prado oczywiście wszystkiego nie obejrzeliśmy, chociaż widzieliśmy wiele naprawdę wspaniałych dzieł, m.in. Zdjęcie z krzyża Rogiera van der Weydena, Trzeci Maja 1808 Francisca Goi (Obraz ten pamiętam jeszcze ze szkoły podstawowej) czy Adama i Ewę w raju, Tycjana i Rubensa za sfotografowanie których byłem przez resztę dnia "podejrzany". Dlaczego Tycjana i Rubensa? Przecież byli to zupełnie różni malarze. Rubens podczas pobytu w Hiszpanii malował kopie Tycjana. Dziś niektóre z takich par zdobią właśnie wnętrza Prado. 


Czas niestety gonił i po 19 musieliśmy opuścić muzeum. 




Ukulturalnieni na maksa wyszliśmy ponownie na miasto. Tym razem oglądamy je w wieczornej i nocnej scenerii.  Poniżej Casa de la Villa, budynek ten był do 2008 roku siedzibą rady miasta.






Pałac królewski. (Palacio Real). Obecnie król tu nie mieszka, za to jest największym z wszystkich królewskich pałaców europejskich będących w użytkowaniu. 

 
Co mi się szczególnie rzuciło w oczy w Madrycie? Dziś niedziela, wieczór, jestem przyzwyczajony, że o tej porze miasta zamierają, bo jutro do pracy, przynajmniej tak jest w okolicy w której mieszkam a tutaj jakby karnawał był. Mnóstwo ludzi, siedzących w knajpach, spacerujących po ulicy, rozmawiających ... Teraz już wiem, skąd wzięło się powiedzenie "Życie jak w Madrycie". 




Poniżej wieżowce dzielnicy biznesowej. Pierwszy po lewej to Torre Caja Madrid, obecnie najwyższy budynek w Madrycie i w całej Hiszpanii. Liczy 250 m. Jest tylko niecały metr wyższy od stojącego obok Torre de Cristal. 


Puerta de Europa, pierwsze krzywe wieżowce na świecie. 



W Madrycie byliśmy dwa pełne dni, resztę spędziliśmy w okolicy Nie zdążyliśmy niestety zobaczyć wielu interesujących rzeczy, choć potrafię je wymienić. Chciałem zwiedzić dworzec kolejowy, stację metra - widmo, zobaczyć drzewo poziomkowe, fontannę Cibeles i wiele innych interesujących rzeczy. Madryt jest wart, by tu wracać.